wtorek, 5 marca 2013

Chichot losu...

Uwielbiam dzieci. Małe i większe. Wszelkie. Marzyłam o tym, żeby mieć własne. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie mi to dane. Z zazdrością (daleką od zawiści) spoglądam na koleżanki i kuzynki wychowujące własne potomstwo. Wiele bym dała, żeby być choć przez chwilę na ich miejscu. No ale pewnie ma to swoje zalety – mogę psuć dzieciaki na potęgę bez konsekwencji. Być tą dobrą i kochaną… I tak tylko odrobinkę zazdrosną.
Poroniłam dwa razy, moje małżeństwo się właśnie rozpada, nadziei chwilowo nie widać. Czas ucieka… Dzisiaj gorzko, bo słodko nie może być zawsze… Z nadzieją, że nikt tego nie przeczyta…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz