sobota, 21 grudnia 2019

Dawno dawno temu...

... była sobie dziewczynka, która miała wszystko zaplanowane. Że wyjdzie za mąż, będzie miała dom, rodzinę, dzieci, może jakiegoś sierściucha. Mąż będzie ją bardzo kochał, często przytulał i będą się razem dużo śmiać. 

Minęło dwadzieścia lat - mąż okazał się być kiepskim mężem, na sierściuchy jest uczulona, dziecko ma cudowne - ale tylko jedno, bo na więcej ani czasu ani możliwości ani sił.... a po świętach pewnie trzeba będzie układać sobie wszystko od nowa, bo piękne plany spełniają się tylko w bajkach. 

A poza bajkami ciężko o miłość i śmiech i przytulanie.... kiedy jest się tylko zbędnym dodatkiem do fotografii.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Bo to wszystko przez Kasię i PigOuta czyli moja recenzja "kosmicznej krzyżówki Greya z Ojcem Chrzestnym"

Jeśli chodzi o recenzje innych ludzi, to jestem raczej nieufną bestią i wychodzę z założenia, że wszystko jest kwestią gustu i upodobań, a jak nie podoba się komuś innemu, to może zachwyci mnie. I tym sposobem niniejszym zmarnowałam kilka(naście?) godzin życia. 

Otóż - krążą po internetach bardzo mało pochlebne opinie o polskiej mafijnej trylogii. Na oficjalnej stronie sprzedawcy tegoż arcydzieła czytamy, że to utwór "obrzydliwie romantyczny, skrajnie prawdziwy i inspirujący..." Z całego tego opisu mogę potwierdzić jedynie, że obrzydliwy.

Ale do rzeczy. Krótki zarys fabuły: niespecjalnie rozgarnięta, aczkolwiek przekonana o własnej niebotycznie wysokiej wartości warszawska nałogowa pijaczka jedzie na urodzinową wycieczkę na Sycylię, gdzie porywa ją mafiozo, któremu w malignie się przyśniła. Dzielna Laurita opiera się oprawcy całe 3 dni, po czym grzecznie pozwala się "zgwałcić" w zamian za szafę ciuchów i kozaki od Givenchy. W międzyczasie w stanie wskazującym usiłuje się utopić, spadając z jachtu - niestety nieskutecznie. Dalej mamy opisane iście gimnazjalnym językiem sceny seksu i zakupów, następnie zakupów i seksu, żłopania szampana, ślub, ciążę, seks, zakupy, szampana, porwanie, strzelaninę, przeszczep serca, rozwód, seks, zakupy, poćwiartowanego pudla (najsmutniejszy moment całej trylogii), i jeszcze więcej szampana, zakupy i seks, kolejne porwanie, kolejne seksy, więcej szampana, kolejną ciążę i kolejny ślub. Koniec. 

Fabuła się nie klei. Ciężko doprawdy uwierzyć w istnienie istoty aż tak płytkiej i głupkowatej jak rzeczona Laurita, chociaż jeszcze trudniej uwierzyć w głęboki afekt dwóch kolejnych mafiozów do naszej bohaterki. Parada postaci pobocznych przewijających się przez karty, z braku lepszego określenia, powieści również z realizmem ma niewiele wspólnego: mamy zdzirowatą przyjaciółkę, heteryka udającego geja, żeby się do ciężarnej Laurity poprzytulać, płatnego mordercę-surfera i bullteriera, z którego ma wyrosnąć w przyszłości wielki pies. Ale to wszystko jest pikuś. Pan Pikuś, jak mawiają w reklamie.

Największym grzechem w mojej opinii jest język, jakim te książki zostały napisane. Artykuły Pudelka i Faktu przy tym to prawie jak Dostojewski i Mickiewicz razem wzięci. Bezsensowne nadużywanie wulgaryzmów, mające zapewne udowodnić bezpruderyjność zarówno autorki, jak i bohaterki i coś, czego od czasów przeglądania FanFiction pisanych przez gimnazjalistów wprost nienawidzę: z braku lepszych określeń, nazywanie bohaterów poprzez kolor ich włosów. Dla przykładu: "blondynka miłośnie spojrzała w oczy czarnowłosego" - i tak w co drugim zdaniu. Aczkolwiek, wedle mojej pamięci, mamy tam głównie Czarnego i Łysego. Ale to jakby odrobinę mniej ważne. 

Podsumowując - Trylogia mafijna to potworek. Paskudny potworek z pustogłową bohaterką, której po jakiś 15 stronach zaczynasz życzyć śmierci i z każdym nieudanym zamachem bardziej wkurzasz się na ofermowatych bandytów (tudzież samą Lauritę, bo ona również próby zakończenia egzystencji podejmuje). Ale polecam do przeczytania - dlaczego niby kogoś ma nie rozboleć głowa, oczy i zęby?