środa, 31 grudnia 2014

Znaczy się, że trzeba podsumowanie zrobić?

Bo rok się kończy – taka pora podobno. No dobrze: rok był ciężki, paskudny i dał mi w kość jak mało który przed nim i mam nadzieję, że od jutra tylko lepiej. Żeby nie marudzić – były chwile fajne, miłe cudowne, magiczne – ludzie, których poznałam i nie wyobrażam sobie bez nich życia, wzloty i upadki zdrowotne, zawodowe, uczuciowe i wszelkie inne – taki sobie rok, ale byle do przodu, przed siebie i od czasu do czasu przynajmniej z chwilą na podziwianie widoków – ot taki pomysł na 2015.

sobota, 6 grudnia 2014

Ciap, ciap – czyli powódź w niedzielny poranek…

Po sobotniej imprezie w doborowym towarzystwie – Autorka, Współlokator i Kolega, w niedzielny poranek nastąpiło dość zaskakujące przebudzenie. Współlokator idąc po omacku w kierunku naszej przecudnej urody łazienki (taak – biorąc pod uwagę, że przez miesiąc żyłam bez tego udogodnienia, to nawet moja daleka od ideału jest przecudnej urody) doznał czegoś w rodzaju lekkiego szoku połączonego z niedowierzaniem. „Myszka – mamy basen w łazience!?” Faktycznie – mało tego, że w łazience, to jeszcze w przedpokoju (częściowo) i na klatce schodowej – po prostu bajka. Niedzielę zaczęłam od latania po klatce schodowej na szmacie do podłogi i dziękowaniu niebiosom za mieszkanie na parterze… A teraz toaleta czeka na wymianę, a funkcję spłuczki pełni gustowne żółte wiaderko – pięknie po prostu