poniedziałek, 6 lutego 2017

Że ta ludzkość jeszcze nie wymarła to cud jakiś...

"W szkole rodzenia byłam i zajęcia z panią seksuolog były." - stwierdziła koleżanka, mająca w planie najbliższym powielenie się. "Miny mieli jakby słowo seks pierwszy raz usłyszeli". 

I tak sobie myślę, że chyba właśnie tak mogło być. Bo mimo, że seks atakuje z każdej strony, w formach właściwie coraz mniej subtelnych i coraz bardziej nachalnych to poziom wiedzy w dalszym ciągu leży, kwiczy i nawet na kolanka dźwignąć się nie potrafi. Bo o seksie się nie gada, nie rozmawia. To ciągle jeszcze wiecznie temat tabu.

Ludzie są leniwi - mimo ogólnej dostępności do wiedzy wszelkiej, uczyć się nie chcą. A potem dramat. Bo jak szczęśliwą ma być kobieta, która nie wie z czego się składa? Albo co do czego służy? Że o takim rozpasaniu jak sprawdzeniu co lubię a co mi się nie podoba życiowo w ogóle i unikać jak ognia należy? I jak się dowiedzieć, nie sprawdzając? 

"Bo oni nic nie wiedzą" - ano nie wiedzą... owszem - gadają niekiedy o seksie: najczęściej w kategoriach życzeń albo narzekań. Opowiadają sobie kłamstwa kto, ile razy, z kim i jak. A tak naprawdę? Majstrują te dzieci cichcem pod kołdrą, po ciemku, ewentualnie gdzieś w toaletach na dyskotekach przypadkiem. Nie zastanawiając się co, jak i po co. 

"Jak oni te dzieci zrobili?" dziwi się koleżanka. Ano - wszyscy wkoło robią, zrobili i oni - ot siłą rozpędu, niektórzy wręcz przypadkiem, bo wcale tego w planach nie mieli. Bo okazuje się, że prosta prawda, że jak się seks uprawia, to można jako skutek uboczny dziecko spłodzić to wiedza tajemna, nieznana szerszej społeczności i zakrawająca wręcz nawet na magię.

A tak naprawdę, nade wszystko wisi nad nami widmo wstydu i tego, czego nie wypada. Bo jej nie wypada mieć fantazji, a jemu spytać co jej sprawi przyjemność. Bo po co? Seks to prościzna i każdy sobie z nim poradzi... Prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz