poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Jak te człowieki lubią sobie życie komplikować.

Miało być motoryzacyjnie: bo mnie Viola natchnęła przygodami swojej Bożenki i jej bolida, a mój ostatnio zaczął znowu się zachowywać nieprzystojnie, ale nie będzie. Miało być o tym, jak bardzo mi się nie podoba obecna moda męska i co z tego wynika, ale tu uprzedziła mnie Maja. To ja sobie jeszcze poczekam i pozbieram wrażenia. Na pewno ich nie braknie, a chętni poczytają u Dziewczyn co i jak.
Dzisiaj o szczerości w relacjach, jej braku i efektach, o których się filozofom nie śniło - albo raczej śniło, tyle że sny to mało przyjemne były. 
Kto czyta i czytał pamięta historię moich koleżanek, które pewien Pangolin podrywał dokładnie tymi samymi tekstami. Otóż historia ma ciąg dalszy i aż mnie paluszki świerzbią, żeby ją opisać. Wyobraźcie sobie Państwo, że Pangolin (określenie zapożyczone od P. Chmielewskiej) mało tego, że na potęgę podrywał więcej niż jedną koleżankę, mało tego, że na te same teksty (o chwała Ci kopiuj/wklej) to jeszcze zapomniał wspomnieć o jednym drobniutkim szczególe. Ot takiej pierdółce wręcz... Otóż kolega, który wszystkim przedstawiał się jako rozwodnik... jakoś tak... no cóż - rozwieść się póki co zapomniał. W tym momencie naszła mnie refleksja, czy żona owego Pangolina wie, że on jest rozwiedziony... i ona? 
Koleżanki odkryciem zdegustowane, ja również. I tu pora na moje refleksje (no przecież nie daruję sobie wymądrzania się na temat). Z moich życiowych obserwacji wynika, że świat jest cholernie ciasnym miejscem i jeśli chcesz, żeby ktoś nie poznał Twoich sekretów... to zapomnij o takiej opcji. Szczególnie jeśli owe sekrety dotyczą osób trzecich. ZAWSZE spotka się kogoś znajomego dokładnie nie tam, gdzie by się chciało, spodziewało, potrzebowało. I z reguły nie będzie to osoba całkiem życzliwie nastawiona do wybryków. 
Jedna z moich znajomych spotkała kiedyś własnego, osobistego, prywatnego wujka wychodzącego ze śmieciami, w papciach, zdecydowanie z nieswojej klatki (bo ów wujek mieszkał zdaje się po drugiej stronie dużego miasta) i tym sposobem romansik wujcia się wydał.... na domiar złego akuratnie sobie spacerowała własnego psa z córcią owego wujka... Oj działo się wtedy.
W relacjach stawiam na szczerość - może nie absolutną (doprawdy - ja nie jestem masochistką ani samobójczynią), ale wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Zgodnie z zasadą "po co mam ją /jego okłamywać, skoro to i tak się wyda a potem będzie afera" - wolę powiedzieć i mieć to z głowy (zwykle). I tak naprawdę to właśnie tak jest łatwiej. W kłamstwach, półprawdach i niedomówieniach łatwo się zamotać, zaplątać i zakręcić. Stracić czujność i wątek. I wtedy już po nas. Zawsze powtarzam, że na prowadzenie podwójnego życia jestem po prostu za leniwa - za dużo trzeba się nakombinować, nakręcić, nakłamać i napilnować - a żaden seks nie jest dla mnie tego wart ... bo trzeba pamiętać, że stawka jest wysoka. A szczerość tak naprawdę wcale aż tak trudna nie jest - w każdym razie łatwiejsza niż kłamstwa.

4 komentarze:

  1. hahahahha obłudnikom mówimy stanowcze NIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem szczera i w związku z tym nie muszę pamiętać, co komu powiedziałam :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo i to jest metoda :D taka prosta a taka trudna ;)

      Usuń