Taką oto tezę kiedyś mi przedstawiono. Nie pomogły tłumaczenia, że to jednak nie do końca tak wygląda, że takie rzeczy to nawet nie w komediach romantycznych, że no-ja-Cię-proszę-skąd-Ty-to-wziąłeś? Uparł się jak łysy na grzebienie i nie ma przebacz. Jak się kochają to jest słodko i już.
No dobrze - może są ludzie, którzy tak potrafią - przeżyć wspólnie życie bez gwałtownych negatywnych emocji, znajdujących ujście w emocjonalnej, nazwijmy to, dyskusji. Może są tacy, którzy KAŻDY problem są w stanie przedyskutować kulturalnie, rzeczowo i spokojnie. Może... może istnieje też Yeti, UFO i Wielka Stopa? I chyba w te trzy ostatnie zjawiska prędzej uwierzę (jakem sceptyk), bo o nich przynajmniej słyszałam...
Związek to jednak coś więcej niż mizianie się, potakiwanie i głaskanie po łepetynkach. Coś więcej niż wzajemny zachwyt nad sobą. To nawet więcej niż fascynacja i rewelacyjny seks. To wszystko jest oczywiście ważne. Bardzo. I w dobrym związku być powinno - a jakże. I jeszcze mnóstwo innych pozytywnych aspektów, które każdy obudzony nawet w środku nocy potrafi wymienić.
Związek to też starcia, kłótnie, niekiedy awantury. Różnice zdań, poglądów, pomysłów. Bo związek to i On i Ona i ONI. I każdy z elementów różni się od pozostałych. Bo On lubi porządek, a Ona jest bałaganiarą, ale ONI jakoś to sobie poukładają, niekiedy wrzeszcząc na siebie wzajemnie. Bo On lubi techno, Oni irlandzką muzykę a ONI jednak potrafią się dogadać przy balladach rockowych. Bo On lubi horrory, Ona komedie romantyczne, ale ONI pogodzą się przy bajkach. I tak dalej i dalej i dalej...
Kradnąc myśl V mój chłopak też mnie wkurwia najbardziej na świecie. A ja chyba jego. I nie chciałabym, żeby było inaczej. Bo emocje są ważne. I te dobre, i te mniej. I tak mi się przypomina, że lat temu... no ciągle jeszcze naście... mówiłam, że chcę być z kimś, z kim fajnie będę mogła się kłócić. I wykrakałam. I kłócę się i godzę, a niekiedy przechodzę do porządku dziennego.. Bo tak.
Może jestem uzależniona od dramatów i emocji, może właśnie tego potrzebuję? A może tylko tego "wstaniesz za pięć minut" rano?
Wydaje mi się, że w związku powinny być emocje i przeważać powinny te pozytywne :) Ja z narzeczonym uwielbiam rozmawiać, często mamy inne zdanie, ale nie jest to powodem kłótni - po prostu dyskutujemy kulturalnie. A czy się kłócimy? Bardzo rzadko i jeśli już, to o jakieś pierdoły. Jesteśmy ze sobą prawie cztery, ponad 1,5 roku żyliśmy na odległość, a od dwóch lat mieszkamy razem. Oboje mamy też tak, że nie znosimy negatywnych emocji, więc rozmawiamy o tym, co czujemy, co nas zdenerwowało, słuchamy się nawzajem i znajdujemy najlepsze rozwiązanie. Wydaje mi się, że częstotliwość oraz "moc" kłótni zależy od temperamentu osób, które są w związku ;)
OdpowiedzUsuńPonoć temperament mam iście południowy - kompletnie nie rozumiem skąd taka opinia... ;) My też rozmawiamy... tylko czasem dość głośno ;)
UsuńEmocje to nie tylko w związkach. W normalnym życiu jak najbardziej też. Życie by było strasznie nudne, gdybyśmy się z nikim nigdy nie kłócili, wszyscy byli zgodni i w ogóle jacyś tacy nudni i niemrawi.
OdpowiedzUsuńTaaak - można by z nudów umrzeć :D
UsuńW związku chodzi o normalne codzienne problemy a nie o wyolbrzymianie problemów i ich wymyślanie. Wiadomo raz na jakiś czas - dobrze się pokłócić żeby emocje uleciały jak z balona powietrze :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.aleksandramakota.pl/
Aaa niee - my nie musimy sobie wymyślać problemów - same się pojawiają ;)
UsuńKłótnia rzecz normalna, a nawet ważna, bo pozwala rozładować emocje i frustracje (oczywiście o ile nie przekracza się pewnych granic).
OdpowiedzUsuńAmen ;)
UsuńHah skąd ja to znam, te kłótnie i godzenie się. Czego my nie przeżyliśmy, ale nadal jesteśmy razem i raczej nie planujemy rozstania, wręcz odwrotnie, planujemy wspólne rzeczy, które połączą nas w jakiś sposób na lata ( nie mówię o ślubie, lecz w wspólnym biznesie, mieszkaniu - choć i tak od dawna mieszkamy razem, to jednak chcemy już własne, nie wynajmowane ). Pomimo to wkurwia mnie najbardziej na świecie <3
OdpowiedzUsuńNie no - my planujemy na zmianę: rozstanie i wspólne jakieś tam "przedsięwzięcia" duże i małe. I tak w kółko się wkurzamy i godzimy ;)
Usuń