…a tak na prawdę to nie gryzę, nie warczę, nie jestem groźna. Tak naprawdę to jest mi po prostu ciężko i źle. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że pretensje o ten stan rzeczy mogę mieć wyłącznie do siebie. I mam. I to wielkie. Minie, przejdzie, uśmiech przykleję na nowo i będzie „cudnie, pięknie i uroczo jak zawsze”. Jutro. Bo dzisiaj po prostu chandra na całego.
niedziela, 9 marca 2014
sobota, 8 marca 2014
I want it all
Chcę – desperacko, dziko, zachłannie… Wiem, że mieć nie mogę, co nie zmienia faktu istnienia potrzeby, natomiast buduje frustrację… Chcę…
Mam serdecznie dość czekania, zastanawiania się, myślenia… Nie lubię. Nie jestem z natury cierpliwa ani spokojna… Zżera mnie to bez możliwości uodpornienia się…. Trudno.
I want it all…and I want it now.
niedziela, 26 stycznia 2014
Kawa z widokiem...
… czasami po prostu mnie nosi. „Wewnętrzny niepokój”? Szalone geny? Pierwiastek świra? Dość powiedzieć, że na wpół zbankrutowana potrafię zainwestować w kawę i jechać gdzieś, żeby ją wypić. Kawa z widokiem musi spełniać pewne warunki:
1. widok powinien być na wodę – małą, dużą, czystą, brudną, płynącą, stojącą, zamarzniętą… wszystko jedno – kompletnie bez znaczenia.
2. powinno być zimno – dlaczego? doprawdy nie mam pojęcia, ale z reguły jak zaczyna mnie nosić, szczególnie w kierunku wypicia owej „widokowej” kawy, zimno jest jak wszyscy diabli (no i z definicji zapominam wówczas rękawiczek).
3. jeżdżę sama – nie z wyboru – po prostu tak się składa, że jak nie mam się kim (z kim) zająć to mnie nosi…
Tak to już z tą „widokową” kawą jest. Dzisiaj płaszcz przymarzł mi do parkowej ławki… ale widok był piękny, więc warto było.
sobota, 26 października 2013
Gdyby świat był idealny...
… moje dziecko właśnie skończyłoby rok. Stawiałoby pierwsze niepewne kroki, wymawiało pierwsze słowa… Gdyby ułożyło się tak tak, jak miało się ułożyć byłabym szczęśliwa, do szaleństwa zakochana w mężu i zdrowa.
Świat nie jest idealny – mojemu dziecku nie było dane się urodzić, mój mąż okazał się być człowiekiem, z którym nie da się żyć, moje małżeństwo się skończyło, a ja… no cóż – zdrowa nie jestem i już nigdy nie będę. Wspomnienia bolą szczególnie w pobliżu rocznic – na przykład urodzin, których nie było. Sprawiają, że próbujemy dojść do ładu z emocjami, sobą, życiem… z reguły bezskutecznie.
Świat nie jest idealny… ale to może i dobrze, bo mnie też daleko do ideału.
czwartek, 10 października 2013
W poszukiwaniu księcia z bajki…
Trafiam ostatnio na same ropuchy. W ilościach hurtowych – możnaby nimi spokojnie zapełnić całkiem spory staw. Z maili zainteresowanych moją skromną osobą Panów i panów dowiaduję się, że jestem słodka, urocza i chętnie zaprosiliby mnie na kolację – najlepiej ze śniadaniem…
Na „szympansji” dostałam maila „systemowego” – na temat „niepożądanych” wiadomości. Coś w rodzaju: „Dlaczego zawsze piszą do mnie niewłaściwi faceci?” Po przeczytaniu dowiedziałam się, że zapewne moje zdjęcie wprowadza ludzi w błąd? Zapewne. Tyle, że moje zdjęcie wyjątkowo spełnia kryteria wymienione w artykule – jest do bólu zwyczajne. W pełni ubrane, ze spaceru, żadnych ekstrawaganckich ciuchów czy wyzywających pozycji – ot po prostu JA. I co z tego? Dostaję maniakalnie wiadomości od panów w okolicach 50-tki szukających szybkiego numerku z młodą kobietą…. Ech „szympansja”…
niedziela, 30 czerwca 2013
Brak tolerancji, brak zrozumienia, brak edukacji…
Obserwuję życie – jak wiadomo tak łatwiej niż w nim uczestniczyć. Czasem nawet nachodzą mnie pewne wnioski – z reguły mało przyjemne.
Mieszkam na Śląsku – miejsce bardzo specyficzne zarówno pod względem krajobrazowym, kulturowym jak i społecznym. Ostatnio byłam mimowolnym słuchaczem wymiany zdań na temat „tutejszych” i „tych ze Wschodu”. Powiem uczciwie zabolało mnie to, co usłyszałam. Nie zdawałam sobie sprawy, że na początku XXI w. wśród młodych ludzi panuje jeszcze aż taka ignorancja i brak zrozumienia pewnych spraw. Nie wiedziałam również, że stare stereotypy i uprzedzenia są ciągle tak bardzo żywe – i to bardziej nawet wśród młodych ludzi niż ich rodziców.
Chłopak w moim wieku – przed trzydziestką jeszcze zaczął w stanie „znieczulenia” opowiadać jak to „ze Wschodu” przyjechali na gotowe, wypędzili „tutejszych” i wszystko zrujnowali. I w ogóle to jakim prawem? Przybyli z lepianek, niczego nie umieli i nic nie chciało im się robić.
Z drugiej strony nieraz słyszałam że „Niemcy”, Ślązacy to podli ludzie, dziwni, zamknięci i wyjątkowo trudni we współżyciu.
Tak się zastanawiam czy naprawdę tak wiele by kosztowała próba zrozumienia racji drugiej strony? Wyjaśnienia do porządku nieporozumień? Bo przecież historia tak zawirowała, że musimy żyć na tym terenie – „my”, „oni” i „tamci”. Czy nie lepiej by było wytłumaczyć jednemu z drugim jak to wszystko faktycznie wyglądało? Uznać prawa do poczucia krzywdy, ale z każdej ze stron? Bo przecież nie było tak, że Kresowiacy dla kaprysu i z radości opuścili swoje ziemie. Nie wybrali sobie Śląska i Opolszczyzny z własnej woli – to miało być dla nich rozwiązanie tymczasowe. Okazało się być inaczej. To nie oni wypędzali tylko ci, którzy w owym czasie tym krajem rządzili, to oni nie dążyli do załagodzenia sporów – przeciwnie chodziło wręcz o nasilenie antagonizmów. Bo ludzie walcząc między sobą nie będą mieli chęci ani czasu walczyć z władzą. Pomysł genialny – wymieszać ludzi o kompletnie różnym podejściu do życia, systemie wartości i mentalności. A niech się wykończą nawzajem.
Tylko, że teraz minęło już kilkadziesiąt lat i antagonizmy nadal są żywe, dalej nikt nie robi nic, żeby spróbować je w jakiś sposób łagodzić. Szukamy zgody z innymi krajami, narodami – wciąż przepraszamy i jesteśmy przepraszani – tylko na naszym podwórku jakoś nie potrafimy zrobić porządku. A szkoda.
czwartek, 6 czerwca 2013
Ta moja pisanina…
Taka sobie a Muzom… Wszak nikt tego nie czyta. I dobrze. Autocenzura działa, bo internet przestał być anonimowy – coraz trudniej w nim się schować, ukryć ze swoimi przemyśleniami, uczuciami, życiem. Czasem brakuje mi tego, do czego blogi służyły „wieki temu”, kiedy zaczynałam swoją przygodę z tą formą ekspresji. Teraz są sposobem na lansowanie, zarobek, zdobycie popularności i Bóg wie czego tam jeszcze… Nostalgicznie tak sobie westchnę – nad nieuchronnością zmian i własną starością (bo skoro wspomina się czasy minione, to już o czymś świadczy).
Subskrybuj:
Posty (Atom)